środa, 25 grudnia 2013

Rozdział VII

Ta dam! Kolejny świąteczny prezent! :D Wiem, wiem, jestem niesamowita, nie musicie mi dziękować... ^^
Zapraszam bardzo serdecznie do komentowania niniejszego rozdziału (im więcej komentarzy, tym szybciej będzie następna notka ^^) jak również do komentowania świątecznego bonusu, który znajduje się  ----->
o tu! oraz do udzielania się w kolejnej ankiecie, którą wymyśliłam. Tak, wiem troszkę tego, no ale chociaż tyle dla mnie zróbcie, co? <robi minkę smutnego psiaka> Liczę na was i już nie przynudzam, miłego czytania! :D
~~~~~
Natychmiast od siebie odskoczyli. Draco miał nadzieję, że pocałunek z Granger nie został zarejestrowany przez właśnie przybyłą.
- Czemu stoisz tak blisko niej?!
Więc jednak nic nie widziała.
Ślizgon podszedł szybko do dziewczyny i objął ją delikatnie.
- Pepper, skarbie... Nie denerwuj się, bo to zaszkodzi... zaszkodzi dziecku - ostatnie słowo ledwo z siebie wydusił, jakby było to coś okropnego.
- Jak mam się nie denerwować, skoro ty tutaj...!
- Dziecku? - zapytała wstrząśnięta Hermiona.
Oboje na nią spojrzeli.
- Draco, kim ona jest? - wycedziła Pepper i obdarzyła gryfonkę morderczym spojrzeniem.
Ślizgon obdarzył obie dziewczyny zrozpaczonym spojrzeniem.
- To jest He... - zaczął, ale Hermiona mu przerwała.
- Helena Black, kuzynka... Draco - czuła, że przebiega ją dreszcz niechęci, gdy wypowiadała to imię. - Przepraszam za to zamieszanie, ale Draco wyciągał mi pająka z włosów.
Na potwierdzenie tych słów dość efektownie się wzdrygnęła.
- No więc, dlaczego nie powiedziałeś mi, że będziesz miał dziecko? Przecież jestem twoją ukochaną kuzynką, zapomniałeś? - podkreśliła dwa ostatnie słowa patrząc na osłupiałego blondyna wzrokiem, który mówił: "skup się, idioto, to może wyjdziemy z tego cało". Nagle w oczach ślizgona błysnęło zrozumienie.
- Przepraszam, Gran.. Helenko, miałem dużo spraw na głowie, zapomniałem podzielić się z tobą tą radosną nowiną. - Bardzo zgrabnie podjął grę i Pepper przestała już tak podejrzliwie na nich patrzeć.
- Ależ, gdzie moje maniery - uśmiechnęła się sztucznie. - Nazywam się Pepper Collins, jestem przyszłą żoną Dracona.
Dziewczyny bardzo mocno uścisnęły sobie dłonie i usiadły na kanapie. Draco oparł się o ścianę w korytarzu i ukrył twarz w dłoniach.


- No więc, nie pamiętam cię z Hogwartu... - zaczęła Hermiona podnosząc do ust kubek z kawą. Siliła się na uprzejmość, choć w środku aż ją skręcało na widok panny Malfoya.
- Uczyłam się w Beauxbatons, w Hogwarcie było za dużo motłochu - odpowiedziała Pepper wyraźnie podkreślając, którą szkołę uważa za lepszą.
Zatem czysta krew, pomyślała gryfonka starając się ukryć grymas wściekłości.
- No tak, to zrozumiałe. Szanujące się rody czystej krwi nie mogą sobie pozwolić na koegzystencję ze szlamami...
- Prawda? Ale Draco był taki wspaniałomyślny, stwierdził, że szlamy mu nie przeszkadzają, że mogą sobie żyć w tym samym środowisku co on i pobierać te same nauki. Ten to dopiero ma serce...
- Rzeczywiście... - Hermiona ledwo powstrzymała się od prychnięcia i komentarza.
- Przepraszam, ale muszę iść do toalety, rozumiesz, ciąża...
- Jasne - odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna ciesząc się, że chociaż na moment pozbędzie się tej czarnowłosej suki.  - To tamte drzwi.
Pepper uśmiechnęła się przepraszająco i odeszła we wskazanym kierunku.
- Co ona tutaj robi? - gryfonka warknęła szeptem do Draco, który usiadł obok niej. - W moim... w naszym mieszkaniu, do jasnej cholery!
- Ona miała ze mną zamieszkać... Dlatego zależało mi na tym, żeby się ciebie jak najszybciej pozbyć.
- I teraz mi to mówisz?! Ja się tak nie bawię. Nie będzie mi się tu żadna suka kręciła po domu.
- Uważaj na słowa, Granger...
Dziewczyna prychnęła.
- Ty jakoś nie wydajesz się być zachwycony perspektywą posiadania dziecka... Trzeba było uważać, a tak teraz musisz się z nią ożenić, jak mi przykro... - zaśmiała się jadowicie i upiła łyk kawy.
- Jeszcze jedno słowo to...
- Draco! - zawołała Pepper schodząc ze schodów.
- Nie musisz tak krzyczeć... kochanie. Ja cię doskonale słyszę.
- Doskonale. Wobec tego pokarzesz mi, gdzie jest nasza sypialnia?
- Tak, to jest doskonały pomysł, oprowadź ją po mieszkaniu - powiedziała Hermiona uśmiechając się do niego ironicznie.
Ślizgon wstał obrzucając ją morderczym spojrzeniem. Potem uśmiechnął się szelmowsko do swojej przyszłej żony, położył jej dłoń na plecach i zaprowadził do sypialni.
Gryfonka opadła na kanapę, a na jej twarzy wykwitł grymas wściekłości. W ciągu niecałej godziny zdążyła znielubić lub nawet gorzej, tą nadętą lalunię. Pomyślała, że po wszystkim tym, co Malfoy zrobił w życiu, spotkała go teraz idealna kara.


Draco zamknął drzwi, oparł się o nie i ciężko westchnął.
- Aż tak ci nie odpowiada towarzystwo twojej przyszłej żony? - zapytała Hermiona krzyżując ręce na piersi i podchodząc do niego.
- Przestań się wykrzywiać, bo ci tak zostanie. Z resztą, Granger, ty od tej pory też z nią będziesz mieszkać.
- Ale to nie ja będę przez nią zadręczana... Ja się mogę zawsze wyprowadzić, a ty od obrączki nie uciekniesz...
- To czemu się nie wyprowadzisz? - Zapytał autentycznie zdziwiony Draco.
- Ponieważ ja wydałam na to mieszkanie kupę forsy, a poza tym mam zamiar jeszcze troszkę pouprzykrzać ci życie.
- Merlinie... I o to jest dowód jak dwadzieścia cztery godziny mogą komuś zrujnować życie.
- To się nazywa karma, Malfoy.
- No ale co ja takiego zrobiłem?
- Wymienić w kolejności chronologicznej czy alfabetycznej?
Draco machnął ręką i poszedł do salonu.
- A wiesz, co jest najlepsze? - zawołała za nim Hermiona. - Nie będziesz już mógł mnie dotknąć, obojętnie jak bardzo byś chciał.
W odpowiedzi ślizgon odwrócił się i pokazał jej środkowy palec.


Draco zaniósł ostatnią walizkę Pepper do sypialni.
- Dziękuję, kochanie - zaświergotała i pocałowała go krótko w usta.
Hermiona łapiąc spojrzenie ślizgona wykonała pantomimę wymiotowania i uśmiechnęła się złośliwie. Chłopak miał ochotę ją w tej chwili zamordować. Jednak odwzajemnił uśmieszek i namiętnie pocałował swoją narzeczoną.
- Nie ma za co, kotku.
Gryfonka prychnęła bezgłośnie. Gdy przechodziła obok niego na schodach, niby przypadkiem go nadepnęła i syknęła mu szybko do ucha:
- Skoro tak chcesz się bawić, to proszę bardzo.
Pepper zmarszczyła na moment brwi, ale nic nie powiedziała. Wyswobodziła się z objęć narzeczonego i wymknęła do łazienki.
- Jak tak dalej pójdzie, będę musiała chyba korzystać z łazienki sąsiadów - sarknęła Hermiona.
- Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi, Granger?
- O nic, zwyczajnie lubię cię dręczyć - uśmiechnęła się sztucznie.
- Jeszcze tego pożałujesz...
- No to zobaczymy. Mam nadzieję, że będę mogła być druhną na twoim ślubie, kochany kuzynie...
- Granger, ja cię ostrzegam...
- To ostrzegaj dalej. Myślisz, że to coś zmieni? Ja będę miała tylko lepszą zabawę.
- Dobrze, skoro chcesz wojny, to ją dostaniesz.
- Ta wojna trwa już od dawna, zapomniałeś?
- Taaak? A kto jako pierwszy chciał z tego miejsca zrobić grunt neutralny?
- Widocznie zmieniłam zdanie. - Podeszła bliżej niego i delikatnie musnęła jego wargi swoimi, tak dla przypomnienia tego, co robili wcześniej. - A to po to, żebyś miał za czym zatęsknić.
Odwróciła się na pięcie, zeszła ze schodów i wyszła na balkon zapalić.
Draco dotknął palcami ust. Nikt nie będzie tak pogrywał z Malfoyem, a już na pewno nie ona.


Hermiona wypuściła z ust obłoczek dymu. Nie dbała o to, że rozchoruje się jeszcze bardziej, prędzej pewien nieznośny dupek wpędzi ją do grobu. Do czego to doszło, żeby całowała swojego największego wroga?
To wszystko ze stresu, tłumaczyła sobie. Musi jak najszybciej wrócić do pracy i skończyć pisać pozew. Skrzaty w końcu same się nie uratują.
Zaczęła na palcach liczyć problemy, których dorobiła się w ciągu ostatniej doby i z zaskoczeniem stwierdziła, że jest ich całkiem sporo. Jednak najważniejszy z nich to dwoje niechcianych lokatorów.
Hermiona postanowiła, że będzie walczyła o swoje. Obojętnie jakimi metodami, sukces zostanie osiągnięty.


Draco siedział na skórzanej kanapie w domu Blaise'a i czekał aż jego przyjaciel raczy wreszcie odkleić się od rudej Weasleyówny, która stała w progu.
Przewrócił oczami, gdy usłyszał, jak obiecują sobie kolejną rundkę czegoś, o czym w sumie wolał chyba nie wiedzieć i rozłożył się bardziej na wygodnych ozdobnych poduszkach.
- Skończyłeś już? - warknął zniecierpliwiony po jakichś dziesięciu minutach.
- No już idę przecież!
- Idziesz tak już od dziesięciu minut!
- Nie moja wina, że ona jest taka zajmująca... - westchnął Zabini siadając obok przyjaciela.
Draco prychnął. Blaise udał, że tego nie zauważył.
- No więc co cię do mnie sprowadza, przyjacielu?
- Mam problem.
- No co ty nie powiesz... - zironizował drugi ślizgon. - Ty przychodzisz do mnie tylko wtedy, gdy masz jakiś problem. Nigdy nie przyjdziesz napić się Ognistej, albo chociaż kremowego... Nie, bo po co, prawda...?
- Skończyłeś już się nad sobą użalać? Mój problem jest poważny.
- No jasne, panicz Malfoy jak zawsze jest najważniejszy... - Blaise prychnął i ostentacyjnie założył nogę na nogę.
Draco westchnął i położył dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Obiecuję, że jutro się z tobą napiję i nawet postawię ci kolejkę, ale teraz zajmijmy się już mną, okej?
- Dobra.
- Pepper zwaliła mi się na głowę wcześniej, niż planowałem....
- Zaraz... CO?! Czyli ona, ty i Granger...
- Tak... Mieszkamy pod jednym dachem....
- Łooo, stary... - Blaise przeczesał dłonią włosy i głośno wypuścił powietrze - Grubo.
- Tylko tyle mi powiesz? Co z ciebie za przyjaciel? Powinieneś właśnie rozwiązywać ten problem za mnie.
- Jeszcze czego, nie mam zamiaru zbliżać się do tej suki.
- Której? - zapytał szybko Draco, a Blaise się zaśmiał.
- Niech no tylko Granger się o tym dowie...
Blondyn uśmiechnął się lekko na myśl o tym, w jaką furię wpadłaby gryfonka, gdyby nazwał ją suką.
- Nie dowie się, spokojnie. Ja się tylko boję zostawiać je dłużej tete-a-tete, bo to się może skończyć tragedią. Pamiętasz przecież jakie cyrki odstawiała Pepper... Merlinie, dlaczego ona musi być w ciąży akurat ze mną?
Oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach.
- Nie trzeba było tyle szaleć i tak w ogóle uważać z kim się szaleje...
- Ty to naprawdę potrafisz pocieszyć człowieka, wiesz?
- Ale to nie ja zostanę ojcem.
- Dzięki, stary. Naprawdę.
- Do usług. Idź się poradź naszego Theosia, on jest dobry w udzielaniu bezsensownych rad i tak dalej.
- Tak, masz rację. - Draco wstał i skierował się do drzwi. - Aha i jeszcze jedno, zapomnij o tej kolejce - rzucił na odchodnym i zamknął drzwi, zanim dotarły do niego protesty przyjaciela.

8 komentarzy:

  1. Jak zwykle pierwszy. :D B.

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze, jaką mi niespodziankę zrobiłaś! :D
    Coś mi się wydaje, że to dziecko nie będzie Dracona :o
    Świetny rozdział :)

    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z M. Też mi się wydaje, że to nie dziecko Draco. Świetne, jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na więcej! myślę, że Pepper będzie miała niezłą spinę z Hermioną ^^ Nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  5. To na pewno nie jego dziecko!! Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki, że nadal czytasz moje opowiadanie, chociaż ja mam kompletnego lenia i mimo tego, że znam treść wszystkich twoich rozdziałów, to komentuje tylko wtedy, kiedy mam na to czas. A że dodajesz naprawdę często, to się nie wyrabiam. Ale czytam i ciągle tutaj jestem!

    Na miejscu Hermiony odstrzeliłabym głowę Draco. Jak mógł chcieć się z nią przespać, kiedy ma inną dziewczynę, która nosi mu dziecko! Ten facet jest wszystkim, co najgorsze i mimo wszystko, na miejscu Hermiony kazałabym oddać Malfoyowi jej część za mieszkanie i się wynieść. Sprawy raczej nie wygra, skoro tam mieszka też kobieta z dzieckiem pod sercem.

    OdpowiedzUsuń
  7. super rozdział! Łał, naprawdę nie spodziewałam się, że nastąpi taki rozwój wydarzeń. Jestem pozytywnie zaskoczona i czekam na więcej ;D P.S. U mnie nowa notka, zapraszam: http://dramioneodnienawiscidomilosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z M., Gisią i z Alsari! Ciekawe jak następna sprzeczka :D CZEKAM NA WIĘCEJ!!!!! <3

    OdpowiedzUsuń

KOMENTARZE KARMIĄ WENĘ :)