Draco siedział w barze, pił i myślał. Oparł się o blat stolika. Dawno nie znajdował się w tak trudnym położeniu (problemy arystokracji są z natury bardzo poważne...).
Tak więc opróżnił kolejny kieliszek i zaczął się zastanawiać, póki umysł nie odmówił mu jeszcze współpracy.
Już jutro miało się odbyć najważniejsze wydarzenie towarzyskie tego roku - bal maskowy w willi Ministra Magii, a Malfoy nie miał z kim iść. Rozważał już różne opcje, zniżył się nawet do zaproszenia tej nieszczęsnej Lovegood, ale również ona miała inne plany.
Nagle go olśniło. Mógł przecież udawać chorobę, albo nagły wyjazd służbowy, ewentualnie posłużyć się inną, mało wiarygodną wymówką. Przynajmniej jeśli nie znajdzie sobie partnerki do końca dnia.
A teraz siedział i pił, zamiast jej szukać.
Skrzywił się do siebie.
Jakie to żałosne...
Drzwi baru otworzyły się i ktoś podszedł do barmana.
- Macie wódkę? To z Ognistą proszę. Potrzebuję czegoś naprawdę mocnego...
Draco nie podniósł wzroku znad swojego kieliszka i zaczął się nim bawić. Poczuł napływ kobiecego roztargnienia i naprzeciw niego usiadła jakaś dziewczyna, która właśnie złożyła zamówienie. Nagle przestała się wiercić i spojrzała na ślizgona.
- Merlinie... Wyglądasz okropnie... - powiedziała z niesmakiem.
Chłopak zmusił się, by na nią spojrzeć.
- Czy my się w ogóle... Granger? To TY wyglądasz okropnie... Znaczy, jeszcze gorzej niż zwykle...
Na twarzy gryfonki pojawił się kpiący uśmiech.
- Też niezmiernie się cieszę, że cię widzę po tylu latach - wypiła swojego drinka jednym haustem i wstała. - Dobra, miło było, ale muszę już lecieć. Przyjemnego zalewania się w trupa.
I już jej nie było.
Draco na powrót wbił wzrok w kieliszek, ale zaraz podniósł głowę.
- Granger, czekaj! - zawołał i wybiegł z baru.
Hermiona stała na środku chodnika patrząc na ślizgona spod uniesionej w kpiącym wyrazie brwi.
- Tylko nie obiecuj sobie za wiele - zastrzegł. - Znasz powiedzenie, że tonący brzytwy się chwyta?
- Czyli toniesz? - zapytała. - Och, jak mi przykro - dodała sztucznie.
Odwróciła się, żeby odejść, ale Draco złapał ją za ramię.
- Granger... Proszę... - powiedział cicho.
- Zaraz, zaraz... Co ty tam mruczysz? Niedosłyszałam.
Ślizgon obdarzył ją wściekłym spojrzeniem. Sprawiał wrażenie, jakby wypowiedzenie tego jednego słowa mnóstwo go kosztowało.
- P.. Proszę - westchnął.
Gryfonka zlustrowała go spojrzeniem.
- Jestem twoją ostatnią deską ratunku? Bez mojej pomocy jesteś bez szans?
Draco z ociągnięciem skinął głową.
- Powiedz to - nalegała.
- Dobrze, już dobrze... Jesteś moją ostatnią nadzieją, jakkolwiek głupio to nie brzmi - przyznał.
- Bardzo się cieszę, że mogę ci pomóc - powiedziała sarkastycznie.
Chłopak skinął głową, udając, że nie zauważył złośliwości.
- Widzimy się jutro o ósmej. Pod willą Ministra. I zrób coś z sobą - wykonał nieokreślony ruch rękami.
- O to nie musisz się martwić...
Draco spojrzał na zegarek. Czekał na nią od dziesięciu minut i czuł, jak irytacja wzbiera w nim coraz bardziej. Przechadzał się jak głupi pod bramą, mijając najważniejsze osoby w tutejszym świecie magii.
- Dość tego - warknął do siebie.
Niech no ją tylko spotka... Nikt nie będzie wystawiał Malfoya. Już on jej pokaże...
Klnąc pod nosem wskoczył na schody i pchnął ogromne drzwi. Znalazł się w pięknie oświetlonym, ogromnym hallu. Większość z gości miała na sobie kostiumy karnawałowe i niesamowite maski. Draco obszedł towarzystwo tuż pod ścianą, nie chcąc ryzykować spotkania z kimś.
Skoro już tu jest, to przynajmniej się napije.
Dotarł do długiego stołu, za którym dziesięć dziewczyn serwowało drinki. Skinął na jedną i do niej podszedł. Zamówił losowy napój i przyjrzał jej się uważniej. Miała piękne falowane, kruczoczarne włosy. Na jej twarzy widniała czarno-złoto-szmaragdowa maska w fantazyjnym kształcie zakrywająca oczy. Jej suknia była bez ramiączek, obcisła, a od pasa materiał został luźno puszczony aż do ziemi. Całość składała się z miękkich pawich piór. Górna część kreacji trzymała się na kilkunastu cieniutkich czarnych paseczkach, które oplatały jej szyję.
Dziewczyna podała mu drinka bez słowa i się uśmiechnęła. Draco nie mógł pozbyć się wrażenia, że skądś ją zna. Złapał się na tym, że od dłuższej chwili się w nią wpatruje. Opamiętał się, odwzajemnił uśmiech i odszedł na drugi koniec sali. Oparł się o jedną z bogato rzeźbionych kolumn i zaczął leniwie sączyć drinka.
Zapatrzył się na nieznajomą i wiedział, że nie odpuści, dopóki nie dowie się, kim ona jest.
- O, co cię tu przywiało? - usłyszał zdziwiony głos zza pleców i poczuł klepnięcie w ramię. - Miałeś być chory, czy coś...
- Blaise? - Draco odwrócił się. - Co ty tu robisz?
- Też pytanie... - Chłopak przewrócił oczami. - To willa Ministra Magii, jak miałoby mnie tu nie być? Zwłaszcza, że gdzieś tu widziałem jego córkę... A tak w ogóle, to na co patrzymy?
Zabini stanął obok przyjaciela i wytężył wzrok.
- Na nic nie patrzymy!
- Niezła... - mruknął czarnoskóry nie zwracając uwagi na przyjaciela. - Jak myślisz, ile tych sznurków trzeba przeciąć, żeby to wszystko runęło w cholerę? - dodał szturchając go w ramię.
- Mam nadzieję, że jeden. Więcej nie zdążymy, bo reszta nas zadepcze...
Blaise się zaśmiał.
- Dobra, pora przypuścić atak - poprawił sobie kołnierzyk i ruszył w stronę stołu z drinkami.
- Hej, hej, nie tak szybko! - Draco zastąpił mu drogę. - Ja byłem pierwszy! - dodał z pretensją w głosie.
- Stary, kocham cię jak brata, ale miałeś okazję, trzeba było korzystać.
- To nie fair...
- Życie nie jest fair, zwłaszcza gdy jesteś ślizgonem. - Zabini mrugnął do niego, zgrabnie wyminął i zniknął w tłumie.
- O nie, tak to nie ma... - Malfoy dopił resztkę drinka, wpakował szklankę na tacę przechodzącego kelnera i ruszył.
Nie miał pojęcia jak to się stało, ale dopadł stołu jako pierwszy. Dziewczyna obdarzyła go przelotnym spojrzeniem i wróciła do obsługiwania gości.
Ślizgon rozejrzał się i ujrzał Blaise'a stojącego kawałek dalej.
- To się nazywa motywacja, Draco - powiedział bezgłośnie i mrugnął do niego.
Niech cię szlag, Zabini, pomyślał i zaśmiał się w duchu.
- Czy my się przypadkiem nie znamy? - zapytał przywołując swój cały urok osobisty, jaki posiadał.
Nieznajoma uśmiechnęła się filuternie i kiwnęła głową, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- To może dasz się gdzieś wyciągnąć?
Ponowne kiwnięcie głową.
Dziewczyna uniosła palec, pokazując, że zaraz wraca i podeszła do swojej koleżanki, która kawałek dalej obsługiwała kilka starszych pań. Zamieniła z nią kilka słów, po czym obeszła stół dookoła i w mgnieniu oka znalazła się przy Draco. Ujęła go pod rękę, uśmiechnęła się zachęcająco i wyszli z willi.
Malfoy poczuł ssanie w okolicy pępka i chwilę później zdał sobie sprawę, że był właśnie uczestnikiem teleportacji łącznej.
Jego zdziwienie było tym większe, gdy zorientował się, że wylądowali przed jego domem.
Szybka jest, pomyślał i już ciągnął dziewczynę w stronę sypialni.
Nieznajoma delikatnym ruchem odwiązała czarne paseczki i suknia miękko spłynęła w dół odsłaniając czarną koronkową bieliznę. Draco spojrzał na nią wygłodniałym wzrokiem i zaczął rozpinać koszulę.
- Może jednak zdejmiesz maskę? - zapytał miękko chwilę później.
Dziewczyna pokręciła głową tłumiąc uśmiech.
- Może jednak?
Przewróciła oczami i zdjęła maskę zrzucając przy okazji perukę na podłogę.
- GRANGER?! - Oczy Malfoya prawie wyszły na wierzch.
- Witaj, Malfoy - uśmiechnęła się złośliwie opierając rękę na biodrze.
Ślizgon wyglądał jakby się zapowietrzył. Nie był w stanie sklecić normalnie brzmiącego zdania.
- Jak ty w ogóle śmiałaś zaciągać mnie do łóżka w moim własnym domu!
- Już ci się nie podobam? - zapytała Hermiona z udawanym smutkiem. Przejechała dłonią po szyi i wzdłuż swojego boku. Była świadoma reakcji Draco. - Bynajmniej odniosłam inne wrażenie...
Malfoy wodził wzrokiem za jej ręką jak pies za kawałkiem mięsa.
- W takim razie pozwól, że wyjdę - gryfonka chwyciła z podłogi swój strój i, kręcąc biodrami, skierowała się w stronę wyjścia.
Czuła na sobie jego wzrok i ledwo powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem pełnym satysfakcji.
Faceci to takie prymitywne istoty, pomyślała i nacisnęła na klamkę.
- Zaczekaj. Skoro już tu jesteś, a wieczór i tak już jest zmarnowany...
- Czyżbyś jednak zmienił zdanie? Naprawdę mnie chcesz? - zapytała odwracając się powoli.
- Tonący brzytwy się chwyta, zapomniałaś? A podobno brzytwy są ostre... - odparł Draco patrząc na nią sugestywnie.
- Chcesz się przekonać? - Hermiona podeszła do niego i uniosła prowokacyjnie brew.
Ślizgon uśmiechnął się łobuzersko i pociągnął dziewczynę na łóżko.
- Zaraz zobaczymy, jaka z ciebie brzytwa - mruknął jej do ucha i sięgnął do zapięcia koronkowego stanika.
~~~~~
Tym oto optymistycznym akcentem wchodzimy w karnawał i odwołujemy zawieszenie bloga ^^
(Głownie przyczynił się do tego protest mojej przyjaciółki, już ona wie o co chodzi ;)
Tak więc mam nadzieję, że nie czekaliście za długo, i że miniaturka się spodobała :D
CUDO, CUDO, i jeszcze raz CUDO! :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj potrzebowałam takiej pozytywnej miniaturki na poprawę humoru :) Dziękuję!
Hmm, w tej miniaturce jest więcej opisów, przy czym jestem stanowczo na tak! :D
A końcówka... Mmmm :>
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, i bardzo się cieszę, że odwiesiłaś bloga :)
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam, M.
Cudo! <3 Jak sie cieszę, że odwiesilas bloga! Czekam na kolejną notkę! ;*
OdpowiedzUsuńJeju, jakie to świeeetne. *u* Ale się cieszę, że odwiesiłaś :* Czekam na kolejne :>
OdpowiedzUsuńSuper miniaturka! Czekam na kolejną :D
OdpowiedzUsuńI to wszystko za sprawą Twojej przyjaciółki? No wiesz... A ja? /B.
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka :) Będzie ciąg dalszy ???? Ciesze sie że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńKaśka