Draco obudził się, gdy pierwsze promienie słońca przedarły się przez salon lądując prosto na jego twarzy. Zaspany, podniósł się do pozycji siedzącej i próbował sobie przypomnieć, dlaczego tak właściwie spał na sofie. Zerknął na zegarek. Było wpół do szóstej.
To nie ludzkie, wstawać o tak wczesnej porze, pomyślał i się podniósł. Oczy miał utkwione w ekspresie do kawy i, prawie po omacku, obszedł stolik i drugą sofę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby się o coś nie potknął i nie runął na podłogę jak długi.
- Granger, do jasnej cholery! Co ty wyprawiasz, chcesz mnie zabić?! - warknął w stronę dziewczyny, która właśnie przecierała oczy. Leżała skulona na dwóch poduszkach, które wyczarowali jedząc chińszczyznę.
- Co ja wyprawiam? To jak TY łazisz... ? - mruknęła. - Stratuje człowieka i jeszcze ma pretensje.
- To nie trzeba było rozkładać się na środku jak jakaś święta krowa.
- Że co, przepraszam? To ty masz klapki na oczach i nie widzisz, gdzie leziesz. Nie oczekuj, że wszyscy zawsze będą ci schodzili z drogi.
- Toleruję cię tutaj, więc wymagam. Masz mi się nie plątać pod nogami!
Hermiona prychnęła i odwróciła się tyłem do niego.
Drzwi sypialni otworzyły się i wychyliła się z nich zaspana twarz Pepper.
- Co wy wyprawiacie? Która godzina? - zapytała zaspanym tonem.
Wyraz twarzy Draco diametralnie się zmienił.
- Nic się nie dzieje, przepraszam, że cię obudziliśmy. Idź się połóż. Zrobić ci herbatę?
- Tak, ale ziołową, innej nie mogę pić, to może zaszkodzić dziecku.
- Dobrze - skinął głową. - Wracaj do łóżka, a ja zaraz przyjdę.
Drzwi sypialni zamknęły się.
- Rusz ten tyłek - rzucił do gryfonki.
- Że co? Mam usługiwać tej twojej...
- Tak, masz. I przy okazji zrób mi kawę.
- Chyba naprawdę coś sobie uszkodziłeś tym upadkiem. Jeśli myślisz, że możesz mnie PROSIĆ o cokolwiek, to jesteś w wielkim błędzie.
Dziewczyna podniosła się i wzięła swoje rzeczy, które leżały koło schodów.
- Twoja dziewczyna, twój problem. Radź sobie sam. Ja wychodzę.
Poszła do łazienki efektownie trzaskając drzwiami. Chwilę później dało się słyszeć szum lecącej wody.
Draco zirytowany poruszył szczęką i poszedł do kuchni. Wyciągnął z szafki dwa kubki i włączył ekspres. Przypomniał sobie, że herbata zalana magicznie podgrzaną wodą staje się ohydna w smaku, więc postawił czajnik na płycie indukcyjnej.
Ze zniecierpliwieniem zaczął bębnić palcami o blat.
- Nauczyłbyś się cierpliwości, Malfoy - rzuciła Hermiona przechodząc obok niego. - To jedna z cnót, wiesz?
Jednym ruchem wyjęła kubek kawy z ekspresu i upiła łyk.
- A to jest moja kawa, wiesz?
- No cóż, kto pierwszy ten lepszy. Prawo dżungli. - Gryfonka wzruszyła ramionami i zeszła do salonu.
Dopiła resztę, odstawiła kubek na stół i przywołała swój płaszcz.
- A ty gdzie się wybierasz? - zapytał Draco wychylając się przez blat. - Nie wyzdrowiałaś jeszcze.
- Miło, że się o mnie martwisz - sarknęła dziewczyna i poprawiła włosy. - Idę do pracy, założę się, że mają urwanie głowy. Poza tym nie mam zamiaru oglądać ani ciebie, ani tej twojej narzeczonej... Do zobaczenia.
- Granger, czekaj! - zawołał ślizgon i w kilku susach zbiegł do salonu.
Chwycił coś, co leżało na fotelu i podszedł do Hermiony.
- Zapomniałaś szalika.
- Ja... Hmm... Dziękuję - skinęła głową i założyła otrzymaną rzecz.
Chciała się odwrócić, ale Draco chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- A to, żebyś miała za czym zatęsknić - szepnął i delikatnie ją pocałował.
Gdy już się odsunął, mrugnął do niej.
- Co tak stoisz? Ślizgona nie widziałaś? - zaśmiał się i oparł o ścianę. - Leć, bo ci czasu zabraknie. Miłego dnia.
Hermiona sztywno się odwróciła i wyszła z mieszkania. Co to było, do jasnej...?
Nagle z trzaskiem aportował się Blaise.
- Chcesz, żebym dostała zawału, Zabini? - warknęła w jego stronę.
- Nie tak ostro, królewno - uniósł ręce w obronnym geście i cofnął się o krok. - Jest Draco?
- A niby gdzie miałby być?
- To świetnie. Idziemy.
- Ale... Przecież pytałeś o Malfoya.
- Kobiety... - westchnął teatralnie i przewrócił oczami. - Czepiają się szczegółów. Chodź wreszcie. Twoja przyjaciółka wpadła na jeden ze swoich genialnych pomysłów i zostałem w to wplątany.
- A co z tego masz? - spytała podejrzliwie.
- Randkę z nią.
- No tak, czego innego można się było spodziewać... Ale przecież Ginny się do mnie tak jakby nie odzywa, więc...
- No i właśnie o to chodzi - przerwał jej ślizgon. - Mam cię doprowadzić do niej w trybie natychmiastowym. Chyba nie chcesz mieć do czynienia ze wściekłym Rudzielcem, co?
Hermiona westchnęła.
- Dobra, chodźmy już, chcę jeszcze dzisiaj dotrzeć do pracy. Z resztą jest jeszcze wcześnie. A co jeżeli bym spała albo coś?
Blaise wzruszył ramionami.
- Pewnie wyciągnąłbym cię z łóżka.
- Gdybym jeszcze spała na łóżku - mruknęła pod nosem tak, żeby nie usłyszał.
Pansy stanęła przed lustrem i krytycznie spojrzała na swoje odbicie. Oczywiste było, że w białym wyglądała okropnie.
Dziewczyna westchnęła i odrzuciła na łóżko trzymaną w rękach sukienkę.
- A chrzanić to, idę w samej bieliźnie...
- Theo na pewno by się ucieszył.
Ślizgonka krzyknęła i zasłoniła się czerwoną sukienką, która wisiała na oparciu krzesła.
- Czy wy w końcu nauczycie się pukać?! Włazicie wszyscy jak do siebie, ani chwili prywatności!
- Wyluzuj, Pans... Mam do ciebie sprawę.
- Ty? Do mnie? Zapomniałeś, że nadal jestem na ciebie cholernie wściekła, Malfoy?
- Auć. Wracamy do nazwisk, zabolało - sarknął.
- I powinno. Masz minutę, żeby się stąd wynieść, bo jak nie...
- Daruj sobie. Potrzebuję twojej pomocy.
- Nie będę dwa razy powtarzać...
- Ja też nie.
Pansy westchnęła.
- Poczekaj moment, tylko się ubiorę.
Ginny siedziała w kawiarni, stukając palcem o wypolerowany blat stolika. Uśmiechnęła się do młodego kelnera, który od kilkunastu minut na nią patrzył. Chłopak zaczerwienił się nieznacznie i szybko odwrócił wzrok.
O tej godzinie w kawiarni było tylko kilka osób, które w pośpiechu dojadały kawałek ciasta lub dopijały kawę. Londyn budził się do życia. Poranny zapach dnia, jego dźwięki i delikatny chłód były tym, co gryfonka uwielbiała.
Zerknęła na zegarek. Dochodziła siódma. Ginny delikatnie uniosła dłoń, by zwrócić uwagę kelnera.
Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
- Poproszę duże cappuccino z podwójną czekoladą i dwie muffinki z malinami i białą czekoladą. I może jeszcze ciastko cynamonowe. A tak w ogóle to jestem Ginny - mrugnęła do niego i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Jason - chłopak niepewnie odwzajemnił uśmiech. - Zamówienie będzie gotowe za pięć minut.
Gryfonka skinęła głową. Nie ma to jak drobny i niegroźny flirt o poranku.
- Gdzie on się podziewa? - mruknęła do siebie i na nowo zaczęła bębnić palcami o blat.
Siedziała akurat przy ogromnym oknie i bez problemu widziała ludzi wchodzących i wychodzących z kawiarni. Miała nadzieję, że Blaise będzie lada moment, nie miała zamiaru siedzieć tutaj cały dzień, ona też w końcu ma pracę.
Zerkała co chwilę na zegarek, w kawiarni zaczęło cichnąć, ale to była cisza przed burzą. Mniej więcej za dwie, trzy godziny to miejsce zostanie zapełnione po brzegi .
Kelner postawił przed nią zamówienie i Ginny uśmiechnęła się z wdzięcznością, niby przypadkiem dotykając jego dłoni. Chłopak speszył się, wymruczał coś pod nosem i szybko odszedł.
Gryfonka zaczęła skubać ciastko, które swoją drogą było wyśmienite. Nadal patrzyła przez okno i w pewnym momencie jej ręka zatrzymała się w połowie drogi do ust.
Szybko upiła łyk kawy i odwróciła się tyłem, mając nadzieję, że osoba, która szła chodnikiem tuż obok kawiarni jej nie zauważy. Niestety, zbyt późno się zorientowała, że kolor jej włosów robi swoje.
Chwilę później poczuła na swoim karku palący wzrok osoby, której postanowiła unikać do końca życia, jeśli nie dłużej.
Ginny wstrzymała oddech. Doskonale wiedziała co zaraz nastąpi. Szybkim ruchem wlała w siebie resztę kawy i nerwowo zaczęła skubać stojącą przed nią muffinkę. Nie minęła minuta, gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń i usłyszała tak dobrze znany sobie głos:
- Hej, Gin, możemy porozmawiać?
Gryfonka westchnęła.
- Myślę, że już nie mamy o czym, Harry.
~~~~~
Witam i przepraszam, że musieliście tyle czekać. Długo się zastanawiałam jak zakończyć ten rozdział i mam nadzieję, że się nie zawiedliście. Wiem, że troszkę namotałam przy głównym wątku historii, ale mam już wszystko w miarę poukładane :D
Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńJaką sprawę ma do Pansy Malfoy?
I ciekawe, czy Hermiona powie mu, że ta dziewczyna udaje ciążę...
Mam nadzieję, że kolejny będzie szybciej, nie mogę się doczekać co dalej.
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam, M.
Fajny rozdział :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń