Draco siedział właśnie na nudnym posiedzeniu zarządu, na którym jego nudni współpracownicy wygłaszali swoje nudne przemówienia. Westchnął ciężko, zajrzał do swojego, już pustego, kubka z kawą i wjechał głębiej w fotel.
Nienawidził takich spotkań. Każdy obecny w tej sali uważał się za mądrzejszego od innych i myślał, że jego propozycje są najgenialniejsze. Draco zrobił zirytowaną minę i gestem ręki przerwał monolog głównego księgowego na temat zestawienia wszystkich zysków i strat, dochodów i przychodów, procentowej liczby udziałów, które przyniosły zadowalające efekty i innego typu numerologii.
Wszystkie twarze zwróciły się w jego stronę. Malfoy miał dwadzieścia trzy lata i prawie wszyscy uważali, że jest on zdecydowanie za młody na prezesa. Był jednak potęgą w dziedzinie tworzenia eliksirów, więc ewentualne zepchnięcie go ze stanowiska odkładano w czasie, aż do momentu, w którym firma będzie się chyliła ku upadkowi.
Draco odchrząknął, otworzył swój neseser, a jego sekretarka szybko wstała i rzuciła się do rozdawania materiałów wszystkim obecnym na sali.
- Chciałbym poruszyć sprawę najważniejszą - wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo - czyli tą, którą w pierwszej kolejności powinna się zająć rada nadzorcza. Przestudiowałem dokładnie oferty przetargu i postanowiłem przedstawić radzie moją propozycję. Jak wiadomo Malfoy Company prowadzi sieć aptek na terenie całej Anglii. Zapotrzebowanie na nasze eliksiry stale wzrasta, więc budowa kolejnej fabryki jest rzeczą niezbędną. - Zrobił efektowną pauzę, by wszyscy zebrani mogli kiwnąć głową. - Rozsądne by było również wkroczenie na rynek amerykański z naszymi produktami i nawiązanie współpracy z norweską firmą Sett, która mogła by zaopatrywać nas w rzadkie składniki. Jednak nie o tym tu mowa. Najbardziej korzystną ofertę budowy fabryki przedstawiła firma deweloperska SunsetHouse, która specjalizuje się także w budynkach użyteczności przemysłowej. Poppy wręczyła wam dokładną kopię umowy jak i oferty, możecie ją teraz gruntownie przestudiować.
Draco przywołał gestem Poppy, podał jej plik kartek i kazał powielić do wystarczającej liczby kopii. To posiedzenie było jednym z najważniejszych w historii firmy i było jeszcze mnóstwo spraw do omówienia. Chociażby ten nieszczęsny pozew przygotowywany przez Granger.
Granger...
Ślizgon zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie rozwaliła łóżka próbując się wydostać. Skrzywił się do swoich myśli. Po niej można się było wszystkiego spodziewać.
Z zamyślenia wyrwała go Poppy wręczając mu dokumenty. Posłał jej profesjonalnie wdzięczny uśmiech i rozłożył kartki przed sobą.
- I jak myślisz, co powinnam zrobić? - zapytała Hermiona patrząc na przyjaciółkę.
Nie powiedziała jej o przekrętach, które mają miejsce w jej pracy, ale oczekiwała porządniej porady co do sytuacji, w której się znalazła.
- Po pierwsze rzucić palenie. - Ginny zmarszczyła nos opierając się o balustradę balkonu.
Hermiona wypuściła z ust obłoczek dymu i spojrzała na stojącą przed nią gryfonkę.
- Rzuciłam, trzy miesiące temu, ale to wszystko przez tego Malfoya!
- Dobrze, nie bulwersuj się tak... Zastanówmy się jakie masz opcje. Razem nie możecie mieszkać, to pewne. Musisz tylko dobrze wykombinować jak pozbyć się tego tlenionego szczura z mieszkania.
- Tyle to ja też wiem... - prychnęła Hermiona zaciągając się papierosem.
Ginny spojrzała na nią spode łba. Zlustrowała przyjaciółkę spojrzeniem i sprawiała wrażenie jakby intensywnie się nad czymś zastanawiała. Nagle na jej twarzy zakwitł bardzo szeroki uśmiech, a jej oczy zalśniły.
- No co? - zapytała brunetka patrząc na nią dziwnie.
- Uwiedź go.
- CO?!
- Uwiedź go.
- Ty chyba oszalałaś...
- Ale to jest jedyny sposób na pozbycie się go. Ewentualnie wyłudzisz od niego kasę i sama się stąd wyniesiesz.
- Zaczynasz gadać jak Zabini... - Zauważyła Hermiona.
Ginny zmarszczyła czoło.
- Nic mi o nim nie mów...
- A co się stało?
- Byłam ostatnio w mugolskim kinie, a on miał jakimś cudem miejsce obok mnie. Nie dość, że przez cały film wygłaszał jakieś sprośne komentarze, to jeszcze próbował się do mnie dobierać - westchnęła ruda gryfonka. - A po tym wszystkim jeszcze miał czelność wymusić na mnie randkę... Wyobrażasz to sobie?
Hermiona pokręciła głową starając się stłumić śmiech.
- Jakoś nie bardzo.. - powiedziała po chwili. - Ty, odważna, niezależna Ginevra Weasley uległa takiej małej, obślizgłej ślizgońskiej szui...
- To wcale nie jest śmieszne...
- Owszem jest.
- Mów sobie co chcesz, ja przynajmniej nie muszę uwodzić Malfoya, żeby się go pozbyć z domu...
- Gdyby nie ty, nie musiałabym tego robić - prychnęła Hermiona.
- Co masz na myśli? - zapytała Ginny mrużąc gniewnie oczy.
- Że to twoja wina, to chyba logiczne.
- Doprawdy? Wobec tego ostatni raz coś dla ciebie zrobiłam.
- I dobrze. - Hermiona skrzyżowała buntowniczo ręce na piersi.
- Dobrze.
Wściekła Ginny przeszła przez salon, gwałtownie otworzyła drzwi wejściowe i wpadła na Malfoya.
- Cześć, Wealsey, co ty tu...
- Spieprzaj, Malfoy, nie zawracaj mi głowy!
Minęła zaskoczonego ślizgona, jak burza wypadła na korytarz i natychmiast deportowała się z ogłuszającym trzaskiem.
Draco przez chwilę wpatrywał się zdumiony w miejsce, w którym zniknęła dziewczyna. Coś musiało ją wkurzyć. I to ostro..
Wszedł do salonu, rzucił neseser na fotel i spojrzał na balkon. Stała na nim Hermiona, która próbowała trzęsącymi się rękami odpalić kolejnego papierosa. Pięć niedopałków leżało już u jej stóp.
- Granger...?
Gryfonka spojrzała na niego i zmarszczyła gniewnie brwi. Otarła szybko łzę wierzchem dłoni, upuściła papierosa i minęła go bez słowa.
- Granger! - Draco krzyknął za nią i zatrzymał ją tuż przy wejściu do sypialni.
- Czego chcesz? - warknęła. Wyglądała okropnie z jednocześnie bladą i zaczerwienioną twarzą, rozmazanym tuszem i podpuchniętymi oczami.
- Co ty robiłaś na balkonie? Nie można cię zostawić na kilka godzin, bo od razu...
- Nie twój interes, zostaw mnie w spokoju!
Ślizgon złapał ją za nadgarstki.
- Owszem, mój. Nie mam zamiaru znosić twoich humorów. Nie będziesz mi jeszcze bardziej zatruwała życia.
- To się stąd wreszcie wyprowadź!
- Nie mam takiego zamiaru. - odparł spokojnie Draco nadal ją trzymając.
- Możesz mnie wreszcie puścić?
- Nie. Przynajmniej dopóki nie powiesz mi o co chodzi. I radzę ci się pospieszyć, moja przerwa na lunch nie trwa wiecznie...
Hermiona odepchnęła go od siebie.
- Nic ci nie powiem, Malfoy. Zostaw mnie wreszcie w spokoju!
- Granger, nie rozumiesz, że się martwię?
Gryfonka prychnęła.
- Jasne... Chcesz tylko zaspokoić swoją cholerną ciekawość... No to wybacz, ale muszę cię rozczarować...
Draco westchnął.
- Dobrze, nie mów, skoro nie chcesz. Ale spróbuj mi jeszcze raz wejść na ten balkon, to cię sam osobiście zamorduję. Nie mam zamiaru odwiedzać cię w Mungu...
- Nie musisz. Wolałabym umrzeć w samotności, niż gdybyś miał mi towarzyszyć.
Draco spojrzał na nią i odsunął się. Zszedł do salonu, chwycił neseser i teleportował się tuż za drzwiami.
Świetny rozdział, tylko szkoda, że taki krótki :c Albo ja tak szybko go przeczytałam :D
OdpowiedzUsuńMalfoy się martwi o Hermionę.. Ciekawe :)
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam M.
Pierwsze zdanie rozbraja sysem xd " Draco siedział właśnie na NUDNYM posiedzeniu zarządu, na którym jego NUDNI współpracownicy wygłaszali swoje NUDNE przemówienia. " xD
OdpowiedzUsuńUwodzić ^-^... Mmmm.. Uwodzić go będzie nasza Hermionka.. Znając życie pewnie jej się uda, ale wtedy ona też siem w nim zakocha i jednak się nie wyprowaadzi : ) (taka tam moja wizja xd)
No to czekam na nowy rozdział i życzę weny ! ;*
Cudny rozdział ^^ ale krótki :-C nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj ciekawy , ciekawy.. Szkoda troche tej Ginny z Herm.. A Draco chyba coraz bardziej sie zmienia. Czekam kiedy bedzie Dramione.! Chocby maly pocalunek taki przez przypadek.? :d
OdpowiedzUsuńPozdrawiam , Patrycja :3
Nie mogę się doczekać pocałunku *-* <3 A Ginny jest genialna xD Wgl kocham Blinny <3
OdpowiedzUsuńZapraszam :
historiaomiloscipannyblackdragon.blogspot.com
i
dramioneodnienawiscidomilosci.blogspot.com